Nowy Rok.
Wieczór z Hanią i jej rodzicami. Przemiło.
Viva Mexico na talerzach.
W kieliszkach mocno wytrawny szampan i tequilla sunrise, a jakże!
I dzieci.
Hania świętowała z nami niemal do dziesiątej, podczas gdy M. padł tuż po siódmej wykończony wspólną zabawą. A działo się – M. woził Hanię po całym mieszkaniu swoim odjazdowym autkiem, nie zwalniając ani trochę na zakrętach ;-) Piski, okrzyki radości, szaleństwo, gonitwy! M. zasnął więc w mig.
Jednak chwilę przed północą obudziły go salwy i wystrzały i postanowił resztę wieczoru spędzić w gronie dorosłych ;-)
Obudził się na dobre. Wyspany. Ożywiony. W znakomitym humorze.
Ruszył biegiem z pingwinem na kiju, układał klocki, skakał po sofie… Za nic nie dał się położyć z powrotem do łóżeczka.
Zasnął dopiero przed trzecią.
Razem z nami.
Hania tymczasem całą noc przespała niewzruszona odgłosami Powstania Warszawskiego za oknem ;-)
Taki wieczór. Taka noc.
Czworo ludzi wpatrzonych w taniec fajerwerków za oknami…
I życzenia. Najserdeczniejsze.
I zachwycone Dziecko z noskiem przyklejonym do szyby.
I ani jednego zdjęcia.
I dobrze.
Bo czasami fajnie kiedy pomiędzy okiem a światem nic. Zupełnie nic.
I dalszy ciąg harców i szaleństw. Dzieci. Takie duże już…
Wspominaliśmy te nasze pierwsze spotkania. Słoneczne kawiarnie i dwa maleństwa w wózkach. Nieświadome swojego towarzystwa, zupełnie sobą niezainteresowane. I ten moment, kiedy się zauważyły. Zaczęły rozpoznawać. I wspólny czas. Wiele go było. Wspólne wakacje. Do powtórzenia. Już niedługo. I tyle planów. Do zrealizowania…
Kawa. I Weihnachts Oratorium J.S. Bacha. Smakuje teraz wybornie. Jak poświąteczny piernik…
I Elvis Costello. Bo nic innego nie kojarzy mi się tak z Nowym Rokiem jak właśnie jego płyta North. Pamiętam, że słuchałam jej w któryś noworoczny poranek dobrych kilka lat temu… Wpatrzona w ciszę pokrytego dziewiczo białym śniegiem ogrodu. I to był jakiś początek. Pamiętam, że wtedy właśnie chyba po raz pierwszy pomyślałam o Dziecku. Że cudownie byłoby zostać Mamą. A potem musieliśmy prędko szukać jakiejś czynnej kliniki weterynaryjnej, bo nasz pies paskudnie rozciął sobie łapę. I na jakiś czas zapomniałam o tej noworocznej myśli…
Sięgam po tę płytę rzadko. Bo jest w pewien sposób dla mnie wyjątkowa. Na wyjątkowy czas zarezerwowana.
Żałuję, ale nigdzie nie mogłam znaleźć You Left Me In the Dark – utworu otwierającego tę płytę. Mojego ulubionego. Ale tę piosenkę też lubię…
Szczęśliwego Nowego Roku…
Raz jeszcze.
dzielny mały :), moi chrapali jak trzy susły nieświadomi zmiany kalendarza i kaskady fajerwerków za oknami, ale może to i dobrze bo mieliśmy wieczór tylko dla siebie dwojga.
OdpowiedzUsuńtakie noworoczne myśli mają coś w sobie, bardzo lubię tak zatopić się w refleksje, no a przy tej dzisiejszej piosence E.Costello nie jest to takie trudne!
szczęśliwego nowego roku Maggie!
"Bo czasami fajnie kiedy pomiędzy okiem a światem nic. Zupełnie nic."
OdpowiedzUsuńBoskie!:)
Dużo dobrego w Nowym Roku!:)
Cudnie u ciebie - nic się nie zmienilo w Nowym Roku, i dobrze ;)
OdpowiedzUsuńNoworoczne uściski! :)
Enchocolatte, no to trochę Wam zazdroszczę takich śpiochów ;-)
OdpowiedzUsuńA costello faktycznie refleksom sprzyja. Lubię ten jego głos.
Szczęśliwego NR!!!
Delie, :-)
Dużo dobrego!!!
Anik, :-)
To prawda, wiele się nie zmieniło. To i dobrze i nie. Jak to w życiu ;-)
Uściski!!!
Enchocolatte, miało być 'refleksjom ' nie refleksom ;-) A Costello z wielkiej litery oczywiście, hihi!
OdpowiedzUsuńAleż nastrojowo, nostalgicznie. I tyle wspomnień- pączkujących w szybkim tempie :)
OdpowiedzUsuńI kolory piękne. Pozytywnych myśli na ten Nowy Rok!
wszystkiego dobrego :)
OdpowiedzUsuńAj, jak ja lubię te girlandy! Są bajeczne. :)
OdpowiedzUsuńMaggie, wszystkiego dobrego dla Was!
Jak tez Maggie lubie kiedy oko i swiat i nic wiecej... Ostatnio tak mam, mniej zdjec, wiecej bycia, zabaw, wspomnien... tak rozpoczelam moj Nowy Rok...
OdpowiedzUsuńA lampki Wasze na zdjeciach sliczne i buzka malutka, jakze slodka...! Wszystkiego dobrego, jeszcze raz... M
Raincloud, dużo dobrego dla Ciebie :-)
OdpowiedzUsuńMagdo, i wzajemnie :-)
Ivi, cudne są. To prawda. Tyle, ze M. próbuje je zdemontować ostatnio ;-)
Wszystkiego wspaniałego dla Was!
Mamsan, no właśnie... Za dużo zdjęć też niefajnie. Czasami obiektyw przekształca albo i i zasłania rzeczywistość. Ja tak mam. Za często ostatnio.
Wszystkiego wspaniałego, Mamsan!