Muszę napisać więcej o nowej i najulubieńszej zabawce naszego Syna, czyli zdalnie sterowanym autku.
Bo to jest niesłychana sprawa - M. zupełnie zwariował na jego punkcie!
Pierwsze kroki rano kieruje w stronę pojazdu! I natychmiast go uruchamia!
Wow!
Sterowanie nie do końca Mu jeszcze wychodzi – ale radzi sobie całkiem świetnie jak na 20-miesięcznego malucha!
W każdym razie potrafi (raczej intuicyjnie) kierować autkiem do przodu i do tyłu. Ze skręcaniem gorzej.
Najfajniej jest kiedy stery przejmuje Tatuś :-)
M. za samochodem biega wtedy po całym mieszkaniu. Ucieka kiedy autko rusza za nim…
Jest odważny, ale kiedy samochód się zbliża do Jego nóżek – odrobinkę wystraszony przyspiesza i najchętniej wskakuje na sofę!
Albo kiedy Tatuś zaparkuje autko pod komodą, wówczas M. podskakuje na sofie, niecierpliwi się, zagląda, podbiega sprawdzić, czy autko wciąż tam stoi… I czeka...
Pojazd rusza – wtedy słychać pisk radości albo brawa!
I rajd rusza od początku…
Coś czuję, że z autkiem zaprzyjaźnimy się na dłużej :-)
Ale żeby nie było wyłącznie o motoryzacji, wróciły do nas po akcji WYMIANA dawno nie widziane zabawki M.
Na przykład drewniana gąsienica na sznurku.
Albo żaba-klekotka.
W ogóle zabawki do pchania czy ciągnięcia cieszą się wielką popularnością w naszym Domu.
Niedawno M. dostał taki obrotowy pchacz z terkoczącymi kulkami w środku.
Ponieważ wciąż odpadał z niego kij, uszczelniłam otwór kawałkiem papieru.
Chwilę później kijek znowu wypadł i M. z wielkim skupieniem próbował zamocować go z powrotem. Nie wychodziło. W pewnym momencie sięgnął po papierek, klasnął ze szczęścia i począł mocować kij z ‘uszczelką’. Z powodzeniem!
Wow! Wciąż nie mogę wyjść z zachwytu nad Jego umiejętnościami, precyzją, zmysłem obserwacji.
Jak sprytnie łączy drewniane tory (składane trochę jak puzzle) i wagoniki na magnes.
Jak pięknie potrafi dobierać w pary zwierzątka z Arki Noego. Choć problem stanowi Noe i Jego żona Bo nie są wcale podobni ;-)
I zdumiewa mnie jak pięknie M. radzi sobie z układaniem drewnianym puzzli. Ale to temat na oddzielną opowieść!
Mądry Chłopak z Niego…
Wiem, wiem, jestem po uszy we własnym Synu zakochana ;-)
Ale raczej mi to nie przejdzie!
Pozostawiona przez Hanię lala skończyłaby, jak widać, marnie... Ale z sentymentu do szmacianych lalek, uratowałam ją od tragicznej śmierci kolejowej dosłownie w ostatniej chwili ;-) |
Rajstopy w groszki :-) Uwielbiam w nich M. Mimo, że są 'dziewczyńskie' chyba ;-) |
***
Wróciliśmy właśnie z M. i z Tatusiem M. przed chwilką z Powsina.
Wspólne sanki z Delie, Chłopcem i Tatą Chłopca.
Pyszna sanna!
Spora górka!
Dzieci!
Sanki!
Sama radość!!!
Samo szczęście!!!
Nie zliczę, ile razy zjechałam z górki, zasypując przy tym Syna śniegiem – hamowałam już od samej góry, bo taaaki był spadek!
M. zaśmiewywał się w głos przy każdym zjeździe!
A Synek Delie z brawurą taranował kartonowe muchomory ;-)
Cudnie było!
Zabraliśmy herbatę w termosach – jak dobrze było usiąść w zaśnieżonym amfiteatrze i popijać gorącą KusmiTea z termosowych kubków…Naszą SpicyChoco i Delie St.Petersbug :-)
Fotorelacja pewnie wkrótce u Delie. Ja wciąż na fotograficznym odwyku ;-)
A jak zrobi się już cieplej planujemy urządzić tam piknik.
Z ryżową sałatką, kurczakiem na zimno i lemoniadą,..
I z dużym wiklinowym koszem.
I serwetką w kratkę vichy. Biało-czerwoną naturalnie.
I w tym samym składzie :-)
M. zasnął w drodze powrotnej – i to snem sprawiedliwego.
Już w Domu, zupełnie niewzruszony, dał sobie na tym śnie ściągnąć kombinezon, buty i czapkę (nawet oka nie otworzył!) i położyliśmy Go do łóżeczka…
Zjadamy po misce ogórkowej, a potem pędzimy dalej…
Och, o tym, co wczoraj i co jutro to już chyba trochę później…
Na razie zostawiam Was z melodią – taką na popołudnie. Leniwe. Nieśpieszne. Niedzielne.
Nie możemy się jakoś odkleić od tych dźwięków. Właśnie tym utworem zakończył się film, który obejrzeliśmy wczoraj późno w nocy…
Spokojnego popołudnia!
PS Mały update :-)
Najulubieńsza zabawka naszego Syna została pozbawiona jednego kółka. Ale i z trzema dobrze sobie radzi. Trochę gorzej skręca i jedzie zdecydowanie wolniej, ale może to i lepiej? ;-)
Wspaniale! :) Az poczułam ten pęd z górki na pazurki! :)) No to niech szybko zrobi się ciepło, bo chętnie zobaczę u was ten piknik :)
OdpowiedzUsuńA M. cudny i zdolny - i słusznie że zakochana jesteś po uszy! :)
Pozdrawiam weekendowo! :)
Piękne te zabawki:) Zakochana Mama - musowo:)
OdpowiedzUsuńMałe sprawne paluszki:) Brawo!
A sanna - marzenie:) Do powtórzenia w letnim anturażu:) Zwłaszcza po takim opisie:)
Tylko tej herbaty nie mogę sobie darować:)
Kiedys tez kupilismy taki samochod do sterowania dla mlodszego syna ale nie byl taki fajny jak myslelismy wiec teraz bedziemy chcieli na kolejne jego urodziny poszukac jakiegos innego... sanki z dziecmi bardzo lubie choc w tym roku jeszcze nigdzie nie bylam...
OdpowiedzUsuńA synek zdolny wiec wiadomo, ze mama zakochana, inaczej nie moze byc... :-)
Pozdrawiam serdecznie i do uslyszenia. M
Trzy kółka jeszcze są?!
OdpowiedzUsuńToż to prawdziwy sukces:)
Wiem, bo kiedyś kupiłam Marcinowi taki samochód...
Dziewczyny psuja szybciej. Działał jeden dzień:/
Jeśli ta lala by potrzebowała domu i trzech mamuś, to wiesz:)
aż mi się brrrrr zrobiło od opisu śniegu:)
tylko zapytam o Powsin. Trafiliscie od razu?:D (Delie, buzi:))))))
Też mamy taką drewnianą zabawkę z kulkami na kiju i też nam kij odpadł. Początkowo również próbowałam uszczelniać na papier, ale kij i tak wciąż odpadał, a kiedy zaczął być używany do walenia we wszystko, został zarekwirowany bo zaczęłam się bać o własną skórę :)
OdpowiedzUsuńA sanna super, zwłaszcza Twój opis, bo mi w ten weekend świat wydawał się zbyt zmarznięty i krajobraz jakiś taki zbyt księżycowy, żeby spacerować z dziećmi.
Nana, Ty Padalcu;)))) buzi, buzi!:)
OdpowiedzUsuńPS Przypomniałam sobie, że to była moja wina:)
OdpowiedzUsuńAnik, oj ja już też się stęskniłam za wiosną... A piknik zrelacjonujemy na pewno!
OdpowiedzUsuńUściski poweekendowe :-)
Delie, dont worry ;-) Jeszcze zdążymy!!!
Mamsan, no Tatuś M. już znalazł jakąś łódkę zdalnie sterowaną na lato ;-)
Mam nadzieję, że jeszcze poszalejesz na sankach w tym roku!!! Ale chyba musisz się pośpieszyć ;-) bo nawet do Bullerbyn wiosna w końcu zawita!
Uściski!
Nana, i kolejny update: karoseria już w kawałkach ;))) Jeździ samo podwozie, hehe! Zobaczymy jak długo ;-)
A z tą historią o Powsinie to coś zagadkowe jesteście ;-) Ja w każdym razie topografię okolic Powsina znam doskonale ;-)
Małgorzato, jakaś trefna seria z tym kijkiem, haha!
A pogoda może nie była wymarzona, bo słońca zabrakło, ale sanna i tak udała się pysznie! Do powtórzenia!!!
Lightning McQueen'ów mamy kilka, różnych wielkości:-) I torbę na lunch, i top i pewnie jeszcze kilka rzeczy z tym samochodem by się znalazło;-)
OdpowiedzUsuńU nas śnieg jest już mglistym wspomnieniem, i trochę trudno mi uwierzyć, że gdzieś go może być tyle;-)
A w PL Lightning McQueen to ZYGZAK McQueen ;-)
OdpowiedzUsuńAniu, śniegu tutaj też już raczej resztki. Byliśmy w lesie - tam po prostu więcej!