niedziela, 30 stycznia 2011

Rozdział o zabawkach :-) i o sannie z Delie... Sannie na dwie Mamy, dwóch Tatusiów, dwoje Dzieci i dwie pary sanek :-)



Muszę napisać więcej o nowej i najulubieńszej zabawce naszego Syna, czyli zdalnie sterowanym autku.
Bo to jest niesłychana sprawa - M. zupełnie zwariował na jego punkcie!
Pierwsze kroki rano kieruje w stronę pojazdu! I natychmiast go uruchamia!
Wow!
Sterowanie nie do końca Mu jeszcze wychodzi – ale radzi sobie całkiem świetnie jak na 20-miesięcznego malucha!
W każdym razie potrafi (raczej intuicyjnie) kierować autkiem do przodu i do tyłu. Ze skręcaniem gorzej.
Najfajniej jest kiedy stery przejmuje Tatuś :-)
M. za samochodem biega wtedy po całym mieszkaniu. Ucieka kiedy autko rusza za nim…
Jest odważny, ale kiedy samochód się zbliża do Jego nóżek – odrobinkę wystraszony przyspiesza i najchętniej wskakuje na sofę!
Albo kiedy Tatuś zaparkuje autko pod komodą, wówczas M. podskakuje na sofie, niecierpliwi się, zagląda, podbiega sprawdzić, czy autko wciąż tam stoi… I czeka...
Pojazd rusza – wtedy słychać pisk radości albo brawa!
I rajd rusza od początku…

Coś czuję, że z autkiem zaprzyjaźnimy się na dłużej :-)






Ale żeby nie było wyłącznie o motoryzacji, wróciły do nas po akcji WYMIANA dawno nie widziane zabawki M.
Na przykład drewniana gąsienica na sznurku.
Albo żaba-klekotka.
W ogóle zabawki do pchania czy ciągnięcia cieszą się wielką popularnością w naszym Domu.
Niedawno M. dostał taki obrotowy pchacz z terkoczącymi kulkami w środku.
Ponieważ wciąż odpadał z niego kij, uszczelniłam otwór kawałkiem papieru.
Chwilę później kijek znowu wypadł i M. z wielkim skupieniem próbował zamocować go z powrotem. Nie wychodziło. W pewnym momencie sięgnął po papierek, klasnął ze szczęścia i począł mocować kij z ‘uszczelką’. Z powodzeniem!
Wow! Wciąż nie mogę wyjść z zachwytu nad Jego umiejętnościami, precyzją, zmysłem obserwacji.
Jak sprytnie łączy drewniane tory (składane trochę jak puzzle) i wagoniki na magnes.
Jak pięknie potrafi dobierać w pary zwierzątka z Arki Noego. Choć problem stanowi Noe i Jego żona  Bo nie są wcale podobni ;-)
I zdumiewa mnie jak pięknie M. radzi sobie z układaniem drewnianym puzzli. Ale to temat na oddzielną opowieść!
Mądry Chłopak z Niego…
Wiem, wiem, jestem po uszy we własnym Synu zakochana ;-)
Ale raczej mi to nie przejdzie!

Pozostawiona przez Hanię lala skończyłaby, jak widać, marnie... Ale z sentymentu do szmacianych lalek, uratowałam ją od tragicznej śmierci kolejowej dosłownie w ostatniej chwili ;-)
Rajstopy w groszki :-) Uwielbiam w nich M. Mimo, że są 'dziewczyńskie' chyba ;-)




***

Wróciliśmy właśnie z M. i z Tatusiem M. przed chwilką z Powsina.
Wspólne sanki z Delie, Chłopcem i Tatą Chłopca.
Pyszna sanna!
Spora górka!
Dzieci!
Sanki!
Sama radość!!!
Samo szczęście!!!
Nie zliczę, ile razy zjechałam z górki, zasypując przy tym Syna śniegiem – hamowałam już od samej góry, bo taaaki był spadek!
M. zaśmiewywał się w głos przy każdym zjeździe!
A Synek Delie z brawurą taranował kartonowe muchomory ;-)
Cudnie było!

Zabraliśmy herbatę w termosach – jak dobrze było usiąść w zaśnieżonym amfiteatrze i popijać gorącą KusmiTea z termosowych kubków…Naszą SpicyChoco i Delie St.Petersbug :-)
Fotorelacja pewnie wkrótce u Delie. Ja wciąż  na fotograficznym odwyku ;-)

A jak zrobi się już cieplej planujemy urządzić tam piknik.
Z ryżową sałatką, kurczakiem na zimno i lemoniadą,..
I z dużym wiklinowym koszem.
I serwetką w kratkę vichy. Biało-czerwoną naturalnie.
I w tym samym składzie :-)

M. zasnął w drodze powrotnej – i to snem sprawiedliwego.
Już w Domu, zupełnie niewzruszony, dał sobie na tym śnie ściągnąć kombinezon, buty i czapkę (nawet oka nie otworzył!) i położyliśmy Go do łóżeczka…
Zjadamy po misce ogórkowej, a potem pędzimy dalej…

Och, o tym, co wczoraj i co jutro to już chyba trochę później…
Na razie zostawiam Was z melodią – taką na popołudnie. Leniwe. Nieśpieszne. Niedzielne.
Nie możemy się jakoś odkleić od tych dźwięków. Właśnie tym utworem zakończył się film, który obejrzeliśmy wczoraj  późno w nocy…


Spokojnego popołudnia!

PS Mały update :-)
Najulubieńsza zabawka naszego Syna została pozbawiona jednego kółka. Ale i z trzema dobrze sobie radzi. Trochę gorzej skręca i jedzie zdecydowanie wolniej, ale może to i lepiej? ;-)

10 komentarzy:

  1. Wspaniale! :) Az poczułam ten pęd z górki na pazurki! :)) No to niech szybko zrobi się ciepło, bo chętnie zobaczę u was ten piknik :)
    A M. cudny i zdolny - i słusznie że zakochana jesteś po uszy! :)
    Pozdrawiam weekendowo! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne te zabawki:) Zakochana Mama - musowo:)
    Małe sprawne paluszki:) Brawo!

    A sanna - marzenie:) Do powtórzenia w letnim anturażu:) Zwłaszcza po takim opisie:)
    Tylko tej herbaty nie mogę sobie darować:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedys tez kupilismy taki samochod do sterowania dla mlodszego syna ale nie byl taki fajny jak myslelismy wiec teraz bedziemy chcieli na kolejne jego urodziny poszukac jakiegos innego... sanki z dziecmi bardzo lubie choc w tym roku jeszcze nigdzie nie bylam...

    A synek zdolny wiec wiadomo, ze mama zakochana, inaczej nie moze byc... :-)

    Pozdrawiam serdecznie i do uslyszenia. M

    OdpowiedzUsuń
  4. Trzy kółka jeszcze są?!
    Toż to prawdziwy sukces:)
    Wiem, bo kiedyś kupiłam Marcinowi taki samochód...
    Dziewczyny psuja szybciej. Działał jeden dzień:/
    Jeśli ta lala by potrzebowała domu i trzech mamuś, to wiesz:)

    aż mi się brrrrr zrobiło od opisu śniegu:)
    tylko zapytam o Powsin. Trafiliscie od razu?:D (Delie, buzi:))))))

    OdpowiedzUsuń
  5. Też mamy taką drewnianą zabawkę z kulkami na kiju i też nam kij odpadł. Początkowo również próbowałam uszczelniać na papier, ale kij i tak wciąż odpadał, a kiedy zaczął być używany do walenia we wszystko, został zarekwirowany bo zaczęłam się bać o własną skórę :)
    A sanna super, zwłaszcza Twój opis, bo mi w ten weekend świat wydawał się zbyt zmarznięty i krajobraz jakiś taki zbyt księżycowy, żeby spacerować z dziećmi.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nana, Ty Padalcu;)))) buzi, buzi!:)

    OdpowiedzUsuń
  7. PS Przypomniałam sobie, że to była moja wina:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Anik, oj ja już też się stęskniłam za wiosną... A piknik zrelacjonujemy na pewno!
    Uściski poweekendowe :-)

    Delie, dont worry ;-) Jeszcze zdążymy!!!

    Mamsan, no Tatuś M. już znalazł jakąś łódkę zdalnie sterowaną na lato ;-)
    Mam nadzieję, że jeszcze poszalejesz na sankach w tym roku!!! Ale chyba musisz się pośpieszyć ;-) bo nawet do Bullerbyn wiosna w końcu zawita!
    Uściski!

    Nana, i kolejny update: karoseria już w kawałkach ;))) Jeździ samo podwozie, hehe! Zobaczymy jak długo ;-)
    A z tą historią o Powsinie to coś zagadkowe jesteście ;-) Ja w każdym razie topografię okolic Powsina znam doskonale ;-)

    Małgorzato, jakaś trefna seria z tym kijkiem, haha!
    A pogoda może nie była wymarzona, bo słońca zabrakło, ale sanna i tak udała się pysznie! Do powtórzenia!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Lightning McQueen'ów mamy kilka, różnych wielkości:-) I torbę na lunch, i top i pewnie jeszcze kilka rzeczy z tym samochodem by się znalazło;-)
    U nas śnieg jest już mglistym wspomnieniem, i trochę trudno mi uwierzyć, że gdzieś go może być tyle;-)

    OdpowiedzUsuń
  10. A w PL Lightning McQueen to ZYGZAK McQueen ;-)

    Aniu, śniegu tutaj też już raczej resztki. Byliśmy w lesie - tam po prostu więcej!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję :-)