Jesienią każda taka niedziela wydaje się być już tą ostatnią…
Prędko, zanim przyjdzie wiosna (może jednak przyjdzie?) i zanim się i tutaj zazieleni, wrzucam jesienne resztki…
Takie spotkanie M. i Zosi z wiewiórką na przykład. Łazienki. Jeszcze wrzesień… A może już październik?
Ta wiewiórka rozkoszna... Ta Dziewczynka również :-)
I zdjęcie, które uwielbiam... Dzień po tym jak Zosię odwiedziła Wróżka Zębuszka :-)
Jest jeszcze takie potrójne - ja, Zosia i M. z jego cudną diastemą ;-)
***
M dziś dostał klapsa.
Po raz pierwszy…
Symbolicznego.
Szczególnie się nie przejął.
Nawet go ten klaps rozbawił ;-)
Dla mnie klęska.
I gorzka porażka.
Z kilku powodów.
Bo klaps był za to, że przewrócił lampę.
Po tym jak wdrapał się na komodę.
Stałam tuż obok…
Zatem moja to wina. Tylko i wyłącznie.
To są te osławione sekundy…
Zły dzień.
Zły i taki bad hair ;-)
Pod każdym względem.
M. jak w amoku – uparte wspinaczki po meblach, rozchlapywanie wody z psiej miski, rozrzucanie zabawek, usilne (zakończone wieloma sukcesami!) próby podłączenia świątecznych lampek do kontaktu, itepe… I kompletny brak zainteresowania (dzisiaj) takimi bardziej konwencjonalnymi formami rozrywki ;-)
Rozlał herbatę (moja wina!), wysypał mąkę (moja wina!), zrzucił doniczkę (moja wina!).
No właśnie.
To ta pogoda.
Na pewno.
Wściekły upór, płacz i wymuszanie. Rozdział drugi. Nieostatni (jak mniemam).
Czasami brak mi sił.
I cierpliwości.
Stąd ten klaps. Niemy. Bo nie zdążyłam nawet podnieść głosu…
Zgłaszam samokrytykę.
I poddaję się.
Przynajmniej dzisiaj…
Mam nadzieję, ze jutro okaże się łaskawsze.
Znikam…
Marzą mi się cztery długości. Olimpijskie. Ale zamiast tego wskakuję pod prysznic. Basen na wiosnę. Obowiązkowo…
Dobrze, że wieczorem nadchodzą posiłki :-)
Na przykład Tatuś M. z propozycją fajnego filmu przed snem…
Albo nowi sąsiedzi z zabawkowym odkurzaczem ;-) O tak, pomogło… Godzina bez żadnych prób wspinaczkowych ;-)))
Odkurzacz za drewnianą żabę na sznurku i za fujarkę – taka wymiana dobrosąsiedzka!!!
Dobranoc!
PS A i tak wszystkiemu winna koszulka ;-)
u nas też dziś było nieciekawie. Po latach perfekcyjnego dziecka w domu, nastał czas dziecka wiedzącego lepiej i zaczynającego zdanie od "ale ja..." . Strasznie ciężko wprowadza mi się nowe zasady w domu - ponoć tak trzeba i należy w tym wieku . Dla mnie to też porażka, bo rozmowy przestały działać i tak naprawdę zaczynamy z tatą P. błądzić.Jutro musi być lepiej :)
OdpowiedzUsuńMaggie, jutro będzie lepszy dzień.
OdpowiedzUsuńCzłowiekami jesteśmy tylko:)
a koszulka zasługuje na prawdziwe pranie z podwójnym wirowaniem!;)))
lepszego dnia Ci dziś życzę,
OdpowiedzUsuńbez wspinaczkowego, bez klapsowego, bez wymuszania i rzucania przez M. czym popadnie...
życzę Ci dziś dnia wolniejszego i spokojniejszego
Maggie, każdy ma zły dzień i nie ma ludzi doskonałych. O klapsie nie piszę, bo sama wiesz najlepiej, ale podziwiam, że to napisałaś.
OdpowiedzUsuńŻadne pocieszenie, ale każdy to miał, ja też chodziłam po ścianach i miałam ochotę wyskoczyć przez okno. Minęło, zawsze mija. A potem pojawia się nowe. Lepsze/gorsze, a może i my bardziej odporni. I nie zwalaj na siebie wszystkiego, bo oszalejesz. M. jeszcze mały, ale potem się przekonasz, że nie wszystko masz pod kontrolą, ale "wina" nie jest dobrym słowem. Bo dziecko wie, że nie może, a robi.
moja Jagna na klapsy reaguje śmiechem :( porażka totalna! ale weź na nią wrzaśnij! w bek od razu! heh ...
OdpowiedzUsuńEch, dziękuję... DZIĘKUJĘ...
OdpowiedzUsuńJuż rano, więc lepiej - zdecydowanie :-)
Ale i tak zaraz stąd uciekamy - długi, bardzo długi spacer pomoże i mnie i M.
Przynajmniej taką mam nadzieję...
Nie wiem tylko jak wytłumaczyć Dziecku, że zabieranie na spacer odkurzacza nie ma najmniejszego sensu ;-)))
Dobrego dnia!!!
bo liści nie ma :))))))) i co ten odkurzacz miałby zjeść ;))))))
OdpowiedzUsuńNo właśnie...
OdpowiedzUsuńDzięki, eWo :-)
A jeszcze chciałam napisać, że i wiewórka, i zdjęcie dziewczynki tyłem na ścieżce i Wasze-ogromnie mi się podobają:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że spacer Ci pomoże i M. będzie spokojniejszy, bo się trochę zmęczy :-)
OdpowiedzUsuńDelie, :-)
OdpowiedzUsuńDag, zdecydowanie pomógł :-) I na humor, i na apetyt, i na sen :-)
Maggie, to wcale nie musi byc Twoja wina... wszystko sie zmienia i z czasem mija i wiele trzeba sie uczyc cierpliwosci...! non stop pod kazdym wzgledem... :-)
OdpowiedzUsuńSciskam Was serdecznie a jutro, jutro przed Wami nowy dzien...! M
ech....no my na tym samym etapie...porażki rodzicielskie przezywam często, klaps też się zdarzył - przeprosiłam i Glusia.... :(
OdpowiedzUsuńWalczę z wrzaskami, oporem, buntem, wynajduję sposoby...i pocieszam się że jeszcze tylko 16 lat i się wyprowadzi do dziewczyny ;) Głowa do góry Maggie :)
A ja tłumaczę że zabawka zmęczona i pójdzie spać przez ten czas jak my będziemy spacerować ;) zazwyczaj działa :)
OdpowiedzUsuńJa siłą rzeczy o czym innym;-)
OdpowiedzUsuńPiękna wiewiórka, ogon niesamowity i jak ona pozuje:) Maggie i czy to Ty jesteś na tym zdjęciu z dziewczynką, taka pięknie uśmiechnięta?
Mamsan, Anik - dzięki za te Wasze słowa! Ogromne dzięki!!!
OdpowiedzUsuńNo to mnie pocieszyłaś, Anik... 16 lat i z głowy ;-)
Patrycjo, tak, to ja :-) Jak najbardziej ;-)
OdpowiedzUsuńMaggie, piękna Kobieta z Ciebie! ;)
OdpowiedzUsuńPrzepiękny uśmiech Maggie i te oczy, ach:-)
OdpowiedzUsuńPrześliczne zdjęcia, wiewióra urocza! Ach, za szybko minęła ta jesień...Moim zdaniem najważniejsze, że żałujesz tego klapsa i jeśli tak żałujesz, to już tego raczej nie zrobisz. Wiem jak to jest, to pokazuje tylko jak my dorośli jesteśmy słabi. Ja jako nauczyciel, który zazwyczaj zachowuje stoicki spokój, gdyż uważam że właśnie tą drogą można więcej zdziałać niż nerwami i krzykiem wiem, że nie zawsze da się wytrzymać. Nie mówię tu o klapsach, a o zdenerwowaniu na dzieci. Nie da się.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńP.s. Chciałam jeszcze dodać, że podoba mi się Twoja szczerość ;)
OdpowiedzUsuńi to ostatnie zdjęcie w pierwszej części zdjęć jest FANTASTYCZNE!
Ivi, ;-)
OdpowiedzUsuńPatrycjo, ale oczu tu wcale nie widać ;-)))
Kemotko, ech no strasznie żałuję tego klapsa... I nisko Ci się kłaniam, bo wiem że praca pedagoga to jedna z najtrudniejszych... Doceniam i podziwiam!!! I dzięki!
A co do szczerości tutaj, to inaczej bym chyba nie potrafiła ;-)
Ale...widać jedno przecież:) I robi wrażenie za dwoje;-) Stąd mój zwrot ("jakie masz ładne oko", brzmi jednak jakoś..dziwnie:D)
OdpowiedzUsuńNo zdecydowanie ;-)
OdpowiedzUsuńDzięki Patrycjo! To przemiłe... Choć oczywiście z komplementami mogłabym polemizować długo i namiętnie - taka polska przypadłość ;-) oraz wszystko zwalić na zakłamania fotograficzne, hihi!
Trzymaj się!
Dziękuję za te słowa. Niestety na co dzień także niedoceniana. A jakże ważna. Ach, niestety także często w Polsce źle wykonywana. Obserwuję to na co dzień.
OdpowiedzUsuńKemotko, podpisuję się dwiema rękami pod tym co napisałaś! Ja do każdego nauczyciela staram się podejść z wielkim szacunkiem, ale - to prawda - nie każdemu on się należy! Jednak Ci znakomici, oddani pracy, powinni być noszeni na rękach!
OdpowiedzUsuńTak, tak, tak! I wcale nie chodzi tu o zarobki, a o szacunek i wdziecznosc ze strony rodzicow i innych osob. Ja uwazam,ze to wlasnie jeden z wazniejszych zawodow, gdyz ksztaltuje nie tylko poszczegolne jednostki, a cale spoleczenstwo! Ja kiedys mialam kolezanke, ktora nie rozumiala tego kompletnie i najpierw, gdy dowiedziala sie, ze wybieram sie na pedagogike zareagowala z niesmakiem: "Jesli takie masz ambicje, to twoja sprawa, lecz ja uwazam ze powinnas wybrac inny kierune", a pozniej gdy dowiedziala sie,ze pracuje w przedszkolu powiedziala: "To super praca, przychodzisz, popatrzysz jak bawia sie dzieci. Super, zero stresu". Zapamietalam jej slowa i mnie nieco zabolaly. Teraz nie utrzymuje juz z nia kontaktu. Jednak wiem,ze wiele osob wlasnie takie ma zdanie na temat tego zawodu. Dlatego tak bardzo ciesza mnie Twoje slowa ;)
OdpowiedzUsuń