wtorek, 25 stycznia 2011

Wtorek. Rano. A drzewo z niedzieli :-)


Jedna migawka z niedzielnego spaceru…

Leniwy poranek. Próbuję dobudzić się filiżanką espresso.
Ta pogoda trochę rozleniwia…
Zadanie na dziś: bukiet tulipanów albo donica hiacyntów. Albo i jedno, i drugie!
Nie jedyne to zadanie na dzisiaj oczywiście ;-)
 

Prezent od cioci Karoliny zdetronizował wszystkie zabawki ;-) Nawet ulubiony ostatnio przez nasze Dziecko spryskiwacz do kwiatów!!!
Bo M. dostał samochód zdalnie sterowany!!!
I jak się okazuje, nie tylko M. taki uradowany!
Również (a może przede wszystkim) Tatuś M. ;-)
Marzył ponoć o takiej zabawce w dzieciństwie…

Ja marzyłam o domu dla lalek. Takim dużym, najlepiej w stylu wiktoriańskim…
Ale marne szanse na to, żeby to moje marzenie się spełniło ;-)
Chociaż…

Mamy takie deal: umówiliśmy się z Tatusiem Hani, że może wpadać kiedy chce pobawić się samochodem naszego M., za to ja będę odwiedzać Hanię i bawić się jej zestawem mebelków dla lalek ;-)
Jakoś trzeba sobie radzić…

Choć szczerze się przyznam, że za każdym razem, kiedy w sklepach z zabawkami mijam całe różowe sektory przeznaczone dla dziewczynek, gdzieś w głębi duszy odczuwam lekką ulgę ;-) Że Syn!
Tatuś M. podobnie…
Za to na stoiskach z dziewczęcymi ubrankami bardzo lubię się zatrzymywać – o czym dobrze wiedzą zaprzyjaźnione z nami mamy małych dziewczynek :-)

Za lalkami w dzieciństwie nie przepadałam. Zdecydowanie wolałam pluszowe miśki. I książeczki o niedźwiadkach zamiast baśni o księżniczkach. No, z jednym wyjątkiem. Jedną z ulubionych bajek mojego dzieciństwa była ‘Apolejka i jej osiołek’ Marii Kruger z cudownymi ilustracjami Zdzisława Witwickiego. Ale chyba przez tego osiołka lubiłam tę książkę ;-) Osiołka, w którego zamienił się książę… Pamiętacie tę bajkę?


A jeśli chodzi o przepis na owsiane ciasteczka bez jaj, mleka i masła, to podaję (wyszperany gdzieś w sieci z licznymi modyfikacjami).

400 g płatków owsianych (mogą być mieszane: owsiane, pszenne, 4 zboża, etc.)
1/2 szklanki mąki razowej lub otrębów
1/3 szklanki oleju roślinnego
1/3 szklanki ziaren słonecznika (mogą być ziarna dyni albo kokos)
plus
mała paczka rodzynek
kilka suszonych daktyli
parę suszonych fig
garść suszonych moreli - takich bio, ciemnych, brzydkich ;-)
(opcjonalnie można dodać rozgniecionego banana)

Rodzynki i suszone owoce zalewam gorącą wodą, odstawiam na chwilę aż zmiękną i napęcznieją, po czym miksuję.
Tę owocową papkę mieszam z płatkami, mąką, olejem i ziarnami.
W razie konieczności dolewam wody, oleju albo dosypuję mąki.
Masa musi mieć odpowiednią konsystencję, żeby uformować z niej płaskie placuszki.
Piekę kilka minut (aż się ładnie przyrumienią).

Nie są to najsmaczniejsze ciasteczka owsiane (zazwyczaj piekę zupełnie inne), jednak z konieczności sięgnęłam po ten przepis. Są zdrowe. I pyszne. I naprawdę znikają prędko ;-)

Częstujcie się!

12 komentarzy:

  1. Ha, Apolejka i jej osiołek jet u mnie na półce. To była moja nagroda od szkoły za ukończenie zerówki:) W środku chyba nawet jej wpis z tej okazji:)))

    Dziękuję za przepis:)))

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja właśnie byłam taką stereotypową dziewczynką - rysowałam prawie wyłącznie księżniczki, bawiłam się lalkami, lubiłam się stroić:-)
    I bardzo chciałam mieć dziewczynkę, i nadal chciałabym, ale nie wiem, czy będę miała...I też spoglądam wzdychając na ubranka dla dziewczynek, także na kostiumy wróżek, księżniczek itp.:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja przyklejałam sobie plasteliną do kapci klocki, żeby mieć obcasy:) Więcej grzechów "dziewczęcych" nie pamiętam. Raczej byłam typem chłopczycy, ostrzyżonej na bardzo krótko:) Moi pierwsi przyjaciele z wielu wczesno-szkolnego to byli chłopcy. Zresztą do dziś lepiej się dogaduję z facetami. Jakoś:)
    I też się cieszę, że mam chłopca jak widzę te różowości w sklepach:) Ale mam chłopca, który lubi różowy:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Maggie, ja też się cieszę, że nie mamy różowych pokoików i różowo w szafach :) Za to trudno mi znaleźć metr kwadratowy podłogi, na którym nie stałoby jakieś auto albo przynajmniej urwane koło. A bez ukochanego statywu mój syn się nie rusza nawet do łazienki.

    OdpowiedzUsuń
  5. Delie, też mam parę takich książek :-) Cudne pamiątki!
    A tymi obcasami na plastelinie to mnie rozbawiłaś :-) Ja też raczej po 'chłopackiej' stronie - na zdjęciach z dzieciństwa moja kuzynka w zwiewnych sukienkach, ja w szortach i kapeluszach a'la Miś Paddington ;-) No rewelacja po prostu ;-)
    Z facetami też dogaduję się zdecydowanie łatwiej, ale od czasu kiedy urodziłam M. znajduję także wspólny język z dziewczynami - to nowość ;-)

    Aniu, no proszę ;-) Och, mam nadzieję, że jeszcze uda Ci się poszaleć na tych różowych stoiskach ;-) A poza tym, kto powiedział, że stroje wróżek są tylko dla małych dziewczynek? ;-))) W końcu karnawał trwa!!!

    Małgorzato, u nas powoli to samo: wszędzie pojazdy!!! Przybywa ich w tempie geometrycznym... Wrrrr... A ten statyw to taki duży, 'dorosły'? Czy jakaś wersja mini?

    OdpowiedzUsuń
  6. Za przepis dziękuję :) Wypróbuję, bo szukam alternatywy dla słodyczy, których Glusiowi nie dajemy...:) Nasze wczorajsze owsiane były trochę inne - wyszły ciągnące i miękkie i tez znikają szybko :)
    A dziewczynkę nadal chcę mieć ;) Choć niekoniecznie całą w różu ;) A etap na samochody Glusiowi minął - teraz bawi się głównie garnuszkami, w fartuszku z chochlą w ręce gotuje...może i na lalki mu kiedyś przyjdzie faza? kto wie? ;)
    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  7. Anik, te też wychodzą całkiem miękkie! W każdym razie nie chrupiące!
    M. również gotuje :-) Zupy z samochodów i klocków!
    Ma cały zestaw drewnianych i szmacianych jarzyn i owoców, ale woli te prawdziwe (nic dziwnego) albo gotuje zabawki ;-)
    Ale fartuszka nie ma jeszcze...

    OdpowiedzUsuń
  8. och, Maggie ja także uwielbiałam Apolejkę. to jedna z moich ulubionych książeczek z dzieciństwa ;) ciekawe, czy gdzieś jest u rodziców w domu - muszę jej poszukać następnym razem ;)
    Ja osobiście, w pracy też wolę chłopców. Oczywiście to nie tak, że dziewczynek nie lubię i jakoś inaczej je traktuję, ale jakoś z chłopakami odbywam ciekawsze rozmowy. Miesiąc temu do mojej grupy dołączyła nowa dziewczynka - bardzo podoba mi się to, że zawsze jest ubrana niemal jak chłopkach. Taki odpoczynek dla oczu od różu, fioletu i wszelkich ich odcieni ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kemotko, no właśnie... Ja myślę, że to jest w ogóle głębszy problem - z tym 'upychaniem' dziewczynek w jakąś taką bladoróżową rzeczywistość od samego początku... Ja akurat byłam dzieckiem, które o różu mogło tylko pomarzyć (moja rudowłosa Mama do tego koloru miała zrozumiałą awersję ;-) a poza tym te dwadzieścia parę lat temu róż nie był popularny i...dostępny!), ale wiem, że gdybym miała dziewczynkę na różowo bym jej nie ubierała na pewno. Dla zasady. Pewnie by się domagała różu (w wieku przedszkolnym jak sądzę), ale przełamywałabym go innymi kolorami dla kontrastu! I w ogóle ten róż to tez polska specjalność - za granicą (zachodnią) różowe dziewczynki widuję zdecydowanie rzadziej!
    OK, mam trochę genderowego fioła i bym się chętnie z tym różem i dziewczyńskimi zabawami i zabawkami rozprawiła, no ale to temat na oddzielny post ;-) Może kiedyś!

    PS A mój M. ma piżamkę różową! W kratkę ;-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Uważam tak samo jak Ty, a moja praca magisterska dotyczyła właśnie stereotypów ról płci wśród dzieci ;) czyli o tym jak książki, zabawki, sposób traktowania przez dorosłych chłopców i dziewczynek, cały przekaz kulturowy wpływa na tworzenie się stereotypów w główkach maluchów. Przeazalizowałam wiele podręczników szkolnych i nie trafił się ani jeden, który nie przedstawiałby mamusi piorącej, a tatusia wychodzącego do pracy czy wbijającego gwoździe. Oj, niska jest nasza świadomość tego typu problemów, bo jak dla mnie to jest problem i właśnie temat rzeka...I do tego mówienie, że dziewczynki z natury lubią róż to jeden wielki bzdet, który mnie niezwykle denerwuje.

    OdpowiedzUsuń
  11. P.S. Czy misja kwiatowa udała się? Ja kilka dni temu widziałam w sklepie donice szafirków, niestety nie mogłam ich wtedy kupić i one chyba staną się moją misją na jutro ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Statyw dorosły, ma chyba ze sto lat, żaden aparat do niego nie pasuje, ale został przez dziecko zakoszony od dziadków.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję :-)