poniedziałek, 14 marca 2011

Nie do końca udany początek tygodnia... I małe podsumowanie weekendu. Bardzo udanego :-)

Sobotnie popołudnie w Parku Dreszera.
Jagnięcina na obiad. Wyśmienita…
Po obiedzie długi spacer.
Taki aż do niskiego słońca…
Z rowerem, który dźwigał głównie Tatuś M.
Bo M. na rower nie miał ochoty… Tak jakoś ;-) No chyba że przejął się tym zakazem (poniżej), który my zauważyliśmy dopiero opuszczając park... Jednak nie sądzę, że zakaz ten dotyczy również dziecięcych laufradów ;-)
Na rower więc nie wsiadł, za to z nieukrywanym szczęściem wędrował parkowymi alejkami… I odkrywał zalety amortyzującego upadki dywanu z bluszczy :-)
To po południu.
Przed południem za to udało nam się skraść trochę słonecznych promieni na wyłączność ;-) Jak dobrze było wystawić buzię prosto ku najjaśniejszemu…
Zagrzać zmęczone zimą kości - usiąść z kolanami pod brodą na ławce nad stawem.
Nakarmić kaczki z Delie i z Chłopcem (za co zostaliśmy surowo ukarani, hehe!). Okrążyć ulubione jeziorko i pogawędzić o tym i o owym... O syndromie nadopiekuńczych matek również ;-) - zdaje się, że dotyczy nas obu ;-)
M. w tym czasie drzemał w wózku (nie zdarza się to nam często na spacerach, ale widać zmęczenie wzięło górę!) – obudził się dopiero w drodze do ulubionej naszej pijalni soków. Choć koktajl, który zamówiłam, zdecydowanie nie stanie się moim ulubionym… Brrrr... Za to, o dziwo, zasmakował Chłopcu Delie ;-)
Niedzielne przedpołudnie należało do M. i Tatusia :-)
Ale po południu już wspólnie świętowaliśmy 88 (sic!) urodziny Prababci M.! Najlepszym na świecie czekoladowo-wiśniowym tortem bez 88 świeczek ;-)
Za to z bezlikiem starych fotografii…
Bezlikiem opowieści. I wspomnień…


Ze szczególną uwagą przyglądałam się pewnej kobiecie z fotografii… Praprababci M. To jej obrączkę noszę na palcu… Podarowaną przed moim z Tatusiem M. ślubem… Jednym z najpiękniejszych prezentów…
Pasowała idealnie… Mimo, że moja ‘wymarzona’ obrączka miała wyglądać zupełnie inaczej i miała nie być ze 'złotego złota', bez wahania jednak wybrałam tę właśnie – szeroką, ze starego, ciemnozłotego kruszcu... Dzisiaj już takie nie powstają… Powojenne złoto ma zupełnie inną barwę. Po wewnętrznej stronie obrączki widnieje jedna data i dwa inicjały – Tatusia M. i Prapradziadka M. ;-) I data 19 grudnia 1915 r. - jak łatwo się domyślić, nie jest to data naszego ślubu ;-)
Przyglądałam się wczoraj tej fotografii i tyle pytań krążyło w mojej głowie… Ponoć razem z Prapradziadkiem M. stanowili niezwykle dobre, szczęśliwe małżeństwo…
Może to dobra wróżba?
:-)

Taki wieczór. Pełen sentymentów. Wspomnień. I zadumy…
Słodkich ciast i tulipanowych bukietów! 
Z M., młodszym od Prababci o całe 86 lat :-) Z najsłodszym, najmłodszym łobuziakiem, który pierwszą część uroczystości spędził z nami przy stole, pochłaniając ziemniaka za ziemniakiem :-) a drugą - wspinając się po szczebelkach znalezionej za drzwiami sypialni drabince ;-)))
W tym miejscu miałam napisać, że ruszamy na spacer :-) Bo słońce. Bo wiosna. Bo już tak ciepło. Bo wróble na balkonie :-) i rozbrykane koty marcowe w dzikim sadzie!
I miałam jeszcze napisać o piątkowym wieczorze z A. Przy tajskiej zupie i muffinkach z makiem. O wieczorze ważnych słów - tych o miłości do Dzieci, i tych o miłości do Muzyki... Bo A. to moja baaardzo pokrewna dusza, o czym przekonuję się w przy każdym spotkaniu z coraz większa mocą... Choć niby wiedziałam to od zawsze :-)
I o małej Tosi, z którą widzieliśmy się w piątek przed południem.

W każdym razie na spacer się nie wybieramy... A i opowiedzieć o tym wszystkim też nie dam rady teraz...

Bo - niestety – po całkiem dobrze zapowiadającym się poranku – niemal 39 stopni gorączki u M. Całkiem nagle!

Zostajemy więc…

M. słabiuteńki… Cichutki… Chwilkę temu zasnął… Zjadł ze dwa maleńkie bliny i pokornie przełknął łyżkę syropu przeciwgorączkowego… Trudno powiedzieć: trzydniówka czy też zabłąkany wirus… Nie wygląda to na zapalenie krtani, z którym walczy od kilku dni Tatuś M.
Zobaczymy…

Taki update. Wcale nie takiego poniedziałku sobie życzyłam…
Zatem na trzy cztery – reorganizacja planów na najbliższy tydzień…

Wam dużo lepszego życzę!!!

14 komentarzy:

  1. Trzymam kciuki, żeby to była gorączka przemijająca bez śladu. Krąży coś takiego. Nas dopadło 3 tygodnie temu.

    Nie wiedziałam, że taką obrączkę z historią nosisz:) Wspaniała sprawa.

    Za spacer wielkie dzięki:) I za zdjęcie kaloszy też:) Są już na blogu:)

    OdpowiedzUsuń
  2. PS A to zdjęcie maszerującego M. - świetne!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdrowia dla M. Od tez niestety chorego Glusia - czas z dziadkami pod znakiem domowego szpitala niestety :(

    Bardzo spodobała mi się historia obraczki :) I to na pewno dobra wróżba :)
    A wiek prababci imponujacy! My w tym roku będziemy świętowac 90lat naszej...:) Wieki całe między prawnukami a prababciami, prawda? :)

    Spokojnego tygodnia Maggie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Maggie, przede wszystkim zdrowia dla M! Dużo i jak najszybciej. A wpis o urodzinach Prababci i obrączce wzruszył mnie bardzo. Uwielbiam tutaj zaglądać właśnie po takie wspomnienia. Masz ich tak wiele i potrafisz o nich pisać w niezwykły sposób. Niech ten tydzień będzie dla Was przeciwieństwem poniedziałkowego poranka!

    OdpowiedzUsuń
  5. Historia z obrączką cudna. Pokażesz zdjęcie obrączki kiedyś?
    Siostra mojego męża miała w dniu ślubu naszyjnik po swojej prapra(sic!)babci. Miała cudną nowoczesną krótka sukienkę, granatowe szpilki i ten stareńki, ciemnozłoty naszyjnik. Przepiękna sprawa!
    Duzo zdrowia dla synka :)

    OdpowiedzUsuń
  6. ooooooooooooo co za pech! oby to tylko coś lekkiego było! trzymamy za Was kciuki i życzymy zdrówka! mój ulubiony granatowy kubraczek wypatrzyłam na zdjęciach!
    obrączka z historią! Maggie, Ty mi się właśnie kojarzysz z taką osobą, co ma w zanadrzu nie jedną taką historię. a wczoraj puściłam mojemu mężowi Fur Alina Arvo Parta i bardzo mu się podobało!
    daj znać jak będziecie zdrowi, to się znowu umówimy :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Trzymam kciuki za M., aby to nie było nic poważnego.
    U Nas rowerek biegowy sprawdza się dopiero teraz gdy Kacper ma 2,5 roku, widać, że jazda sprawia mu przyjemność :-) Lepiej radzi sobie z koordynacją :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Och, bardzo Wam dziękuję za te ciepłe słowa... Pomagają :-) M. walczy dzielnie z gorączką, a ja staram się nie patrzeć przez okno ;-)

    Prababciną obrączkę sfotografuję :-) Pewnie! I opowiem tu niejedną historię jeszcze...

    Delie, widziałam :-)

    Anik, zdrowia dla Waszej Pra... :-) Piękny jubileusz!!!

    Ewo, uściski! A co do wspomnień... Czasem myślę, że poświęcam im zbyt wiele czasu... W moim wieku? ;-))) Ale jakoś ta przeszłość nas kształtuje, prawda? Warto ją czcić i celebrować... Może i nas inni kiedyś wspomną? Kiedyś tam... ;-)

    Ula, ja WIDZĘ tę dziewczynę - w granatowych szpilkach, krótkiej sukience i stareńkim naszyjniku... Bosko musiała wyglądać. Ja szłam do ślubu w nieprzyzwoicie wręcz prostej sukni i na szyi z surowym, rżniętym mlecznym bursztynem na rzemieniu... I z bukietem słoneczników :-) I po ceremonii już z obrączką :-)

    Enchocolatte, miłe, co napisałaś :-) Bardzo! Cieszę się, że Part Wam służy!!! Do zobaczenia! Niedługo! Na pewno!!!

    Dag, M. lubi rower ale w Domu, hehe! Taki gałgan ;-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Oooooo jaaaa, no a zdjęcie ślubne jakieś pokażesz? Ten bursztyn! uwielbiam bursztyny... I słoneczniki, ach :) Super!

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja mam w domu także obrączkę po mojej babci, ale nie noszę jej w obawie przed zgubieniem - jest nieco za duża na moje palce ;) ale muszę w koncu kupić łańcuszek i na nim ją nosić.
    Jak się czuje M.? Mam nadzieję, że szybko wyzdrowieje i będzie ganiał na wiosennym placu zabaw. Uściski dla niego!

    OdpowiedzUsuń
  11. Ula, nieeeeee ;-) No, może kiedyś... Może kawałek ;-) Ale obrączkę obiecuję! I bursztyn ślubny może też :-)

    Kamotko, śpi już :-) Trzydniówka, jak przypuszczam... Ale oczywiście trzęsę się ze strachu, że to coś poważniejszego... Oby nie!
    Ja swojej nie zgubię! 'Przytamowałam' ją pierścionkiem zaręczynowym - najwyżej jego zgubię ;-) Na łańcuszku nie mogłabym nosić - zerwałby mi ją M. z pewnością! W ogóle na razie nie nosze niczego na szyi! Cierpię z tego powodu, bo naszyjniki, ciężkie kamienie, to był mój bzik ;-) Ale sama rozumiesz...

    OdpowiedzUsuń
  12. Powrotu do zdrowia dla Synka!
    Będzie dobrze. Nie zamartwiaj się tak.

    Dzisiaj na szybko, bez specjalnego ładu i składu... Zatem: płaszczyk M. przecudowny. Granat to i mój typ, ale wszechobecny róż zwala mnie z nóg po wejściu do kilku sklepów, zniechęcona mam dość dalszego szukania.
    Musiałaś być piękną Panną Młodą. Temat naszyjników kiedyś już poruszałyśmy. Blisko nam do siebie w tej kwestii. ;)
    Od narodzin Z. też więcej dumam, wspominam i zrobiłam się sentymentalna. Twoje wspomnienia są wyjątkowe!

    Śpij dobrze!

    OdpowiedzUsuń
  13. Aby jak najszybciej wyzdrowial...! a taka obraczka z historia, z 1915 roku, piekny prezent i jakze bezcenny... wspaniale wspomnienia Maggie...

    Pozdrawiam serdecznie. M

    OdpowiedzUsuń
  14. Ivi, Mamsan - dzięki bardzo :-)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję :-)