poniedziałek, 21 marca 2011

Pobudka! Wiosna przyszła :-)

6.30 pobudka.
Kubek wody albo soku dla M.
Za oknem zachwycające światło uwypukla urodę bezchmurnego poranka…
Słońce. Olśniewające…

Pięć, sześć godzin snu – dużo to czy mało?
I tak od blisko dwóch lat…
Na własne życzenie – bo Dziecko śpi, mnie na sen szkoda czasu ;-)
Choć i tak wciąż mi go mało…

Porcja rannych pieszczot i całusów, i jeszcze kradzione Dziecku przez Mamę 3-4 minuty snu… Chwilę potem jesteśmy na nogach: cała trójka i pies!

***

Dobry weekend. Pomimo kataru i uporczywego kaszlu u M.…
Czuję że będzie lepiej…

Tato i Syn. Dłuuugie wspólne dwa dni…

Wczoraj pękałam (po cichu) ze śmiechu, kiedy tatuś M. (znany kawosz i koneser!) tłumaczył Dziecku, na czym polega parzenie kawy… To był długi wykład – od ziarna średnio palonej robusty po wysoce aromatyczny napar z wysoką pianką…  Z wyjaśnieniem fachowych pojęć! M. zafascynowany – pracą młynka do kawy, ciśnieniowego ekspresu, spieniacza do mleka… Niby widział to już setki razy, ale wczoraj jakby pierwszy :-)
Potem ‘parzył’ kawę w swoich miniaturowych naczyniach: maleńkich silikonowych foremkach do muffinek i na-niby-filiżankach…

Czas miłości i integracji z psem. Drapania po uszach, zachwytu nad psim ogonem, liczenia psich pazurów :-)
Ale dziś rano, przy śniadaniu M. na pytanie ‘Gdzie jest osioł?’ wskazał na psa ;-)
Tam!
Hmm, miałam na myśli tego drewnianego osiołka – w komplecie z owcą, krówką i kurczakiem ;-)

Upiekłam bagietki (Partrycjo, czy już mówiłam/pisałam, że NIKT nie inspiruje kulinarnie tak jak Ty?) :-)
Wyszły pięknie – chrupiące, choć może ciut za blade :-(
I przepyszne: Tatuś M. obiecał zgłosić moja kandydaturę do Komitetu Noblowskiego (kategoria: kulinaria) – choć oczywiście zrzekłabym się nagrody na rzecz Trufli ;-) albo chociaż głośno wymieniła Jej imię w podziękowaniach, hihi!

Mam wrażenie, że piekłam je całe dwa dni (noc wcześniej przygotowałam zaczyn, a potem przez pół niedzieli kręciłam się wokół ciasta – rosło i rosło, potem trzeba było bagietki uformować, potem dalej rosły, wiec się posklejały, formowałam je ponownie, itd. ;-) Potem piekłam je po dwie, trzy – więcej na blasze nie zmieściłam… Uff, cały dzień! W sumie wyszło ich 13, hehe!

Za to M. zachwycony, a ja spokojna, bo w bułce nie ma niczego, czego nie powinno w niej być (serwatek, mleka, maślanek, spulchniaczy, itp.)
Czasami myślę, że dzięki alergii pokarmowej M. wszyscy jemy lepiej. Zdrowiej. I – paradoksalnie – nasza kuchnia (a szczególnie kuchnia M.) jest dużo bardziej urozmaicona niż kuchnia niejednego, nie alergicznego Dziecka.
Bo szukam zdrowych zamienników dla nabiału, dla jaj, dla ryb, dla pomidorów, dla potencjalnie uczulających owoców…
Stąd tyle zdrowych kasz, otrębów, strączków, mniej popularnych (a jakże niedocenianych) warzyw, itp.
M. łakomczuch zjada wszystko. Owsianki, jaglanki, etece... Nie grymasi. Rozsmakowuje się w zupach z dyni i soczewicy ku naszej uciesze :-)

Więc tyle u nas…

A co u Was?
Tak przy okazji – dziś Pierwszy Dzień Wiosny!!!

Dzień Wagarowicza ;-)
Robicie sobie dziś jakieś wagary?
My chyba tak… Ruszamy na spacer. Taki króciutki, bo zakatarzony… W stronę lasu… Przyniesiemy Wam trochę bazi ;-)

PS Przeglądam wiosenne zdjęcia z zeszłego roku… Wiosna – jak to wiosna… Ale Dzieci… Każdej wiosny jakieś już inne. Gdzie tam dzisiejszego M. do Dziecka sprzed 12 miesięcy? Dzidziusia…
Nie mogę uwierzyć, że to już DRUGI rok powoli mija… Powoli?
Czas pędzi!!!

PPS Jeśli się uda, zapraszam z tym tygodniu na spacer po Mokotowskiej :-)

9 komentarzy:

  1. W tym roku jeszcze nic nie upieklam z pieczywa, chyba po tej dlugiej zimie wciaz jestem ospala... a o kawie chetnie bym porozmawiala z Twoim M, ja takie rzeczy bardzo lubie i dopiero sie tego ucze... :-) a wiosna tylko w kalendarzu bo za oknem tutaj wciaz nic a nic...

    Czekam na spacer po Mokotowskiej... :-) Milego dnia. M

    OdpowiedzUsuń
  2. He, he, nasz pies też jest "osiołkowaty", choć częściej bywa nazywany "miśkiem" (teddy - bear).

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze że M. się nie moi dźwięków pracy ekspresu i słucha taty gdy mu coś tłumaczy ;)

    U mnie Szkrab boi wszelkich buczących i warczących dźwięków typu ekspres, mikser, robot kuchenny czy wiertarka. Znosi jakoś odkurzacz.

    OdpowiedzUsuń
  4. myślałam o tych bagietkach, ale chyba zbyt trudne dla mnie! podziwiam Twoją wytrwałość Maggie!
    u nas też w okolicy już czuć wiosnę podobne białe kwiatki i krokusy kwitną na całego!
    udanego tygodnia!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. U nas? :) Spacery po Warszawie i odkrywanie Jej zupełnie na nowo :)
    Piękna jest!
    Uściski :)

    OdpowiedzUsuń
  6. 13 bagietek??!! O Matko Polko! :)))
    Podziwiam :)
    u nas ostatni weekend z rodzicami - randka z panem Tatą, sushi i włoskie piwo :) I wyprawa z Glusiem i moimi rodzicami do Londynu :) Intensywnie :)
    Pozdrawiamy wiosennie i ....dżdżyście :)

    OdpowiedzUsuń
  7. wiec ja od konca: spaceru nie moge sie doczekac, kocham ta ulice. Wiosna musi juz przyjsc, bo w koncu utopilismy dzis dwie zimowe panny ;)
    ja baaardzo lubie takie zdrowe jedzenie, dzis np u mnie slatka z peczakiem. Peczak jest tak niedoceniony jak dla mnie, ostatnio chcialam go kupic i nie moglam,bo nie bylo w zadnym moim sklepie.ale w koncu go dorwalam. pamietam,ze jako dziecko moja babcia na dzialce hodowala kury i gotowala peczak dla nich i odtad z kurami mi sie on kojarzy ;) co nie zmienia faktu,ze bardzo bardzo go lubie.
    Co do bagietek - zazdroszcze. ja nie mam odwagi piec pieczywa. To nie tak,ze nigdy nie probowalam. Bo probowalam nie raz, nie dwa i za kazdym razem to byla klapa. mimo,ze wkladalam w nie tyyyyle milosci.
    Opisalas fantastyczne chwile, takie rodzinne, domowe. Lubie bardzo takie wpisy. Pozdrawiam.
    P.S. Wyjscie dzis w balerinkach chyba dobrze mi nie zrobila - zaczynam pociągać nosem ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. też się zabieram za bagietki Patrycji :) Gdzie Ty takie piękne pąki znalazłaś?

    OdpowiedzUsuń
  9. Hmm, nie wiem jak to się stało, ale zniknęły stąd moje pod-komentarze :-(
    W każdym razie chciałam wyjaśnić jedną rzecz: te bagietki to nie były takie dłuuugie bagietki... Raczej paluchy na, powiedzmy, 20 cm :-) I dlatego było ich aż 13!!!

    Pozdrawiam Was po kolei!!! I ruszam z reklamacją do blogspot.com ;-)

    Serdeczności!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję :-)